Rozdział 3
Tak jak przewidziałam nie pozwolono mi zostać ani chwili dłużej, a kartka na której pisałam została wręcz wyrwana z moich rąk.
Nie zamierzałam spędzić w tej klasie ani minuty dłużej więc chwyciłam za plecak i zdecydowanym krokiem wyszłam na korytarz, gdzie wpadłam na kogoś.
- Wow! Gdzie się tak spieszysz? – Na całe szczęście był to mój przyjaciel Matt.
- Jak najdalej od tego miejsca i od tej wstrętnej baby! – Opowiedziałam prawie krzycząc.
Chłopak spojrzał na mnie ze współczuciem.
- Nie mów, że znowu się ciebie czepiała.
- I na dodatek upokorzyła przed całą klasą – odpowiedziałam, lecz po chwili wzruszyłam ramionami – No! Ale co mnie nie zabije to wzmocni! –dodałam z wymuszonym entuzjazmem.
Mattie nie wydawał się przekonany i tylko pokręcił głową. Martwił się o mnie co było widać ale z drugiej strony dobrze jest wiedzieć, że ma się takich przyjaciół na których zawsze można polegać. Przyjrzałam mu się dokładniej, było po nim widać, że przed chwilą wrócił z zajęć sportowych. Jego ciemne włosy, zazwyczaj starannie postawione, były mocno zmierzwione, a czoło pokrywały nieliczne kropelki potu. Wykorzystałam to, że jego wzrok był utkwiony w czymś z boku i pozwoliłam sobie dalej skanować jego twarz. Zaraz niżej znajdowały się duże niebieskie oczy, okolone ciemnymi rzęsami i prosty nos dodający uroku całej jego twarzy. Prawdę mówiąc Matt był całkiem przystojny i nie raz widziałam wzdychające do niego dziewczyny, niczym nie przypominał tego chudego, nieśmiałego trzynastolatka który pewnego dnia zapytał się czy może usiąść w raz ze mną na biologii, która tak na marginesie była moim ulubionym przedmiotem. A kiedy okazało się, że chłopak podziela mój entuzjazm, siedzieliśmy razem praktycznie na każdej lekcji i od tego czasu staliśmy się nierozłączni, a ja dziękowałam Bogu za takiego cudownego przyjaciela.
Kiedy napotkał mój wzrok i zrozumiał, że przyglądałam mu się od dłuższego czasu, speszył się i przejechał ręką po włosach, na co ja się szeroko uśmiechnęłam.
- Czy mam coś na twarzy? - nadal nie będąc pewnym powodu mojej obserwacji powtórzył tę czynność.
- Daj ja to zrobię – chwyciłam go za ramiona, czym w pewnym sensie nakazałam się mu schylić, zapomniałam wspomnieć o tym, że od czasu podstawówki znacznie urósł, zaczęłam układać jego włosy jednak z dość marnym skutkiem. Niektóre dziewczyny przechodzące obok obdarzały mnie pełnymi nienawiści spojrzeniami, na co ja uśmiechałam się lekko pod nosem. Chłopak widząc moje nieudolne próby poprawienia swojej fryzury wybuchnął głośnym śmiechem i mnie wyręczył.
- Dobra maleńka, ja już muszę lecieć na fizykę. A ty jaką masz teraz lekcję?
Zastanowiłam się przez chwilę.
- Mam teraz Język Angielski, ja też już muszę lecieć. To jak, widzimy się w przerwie obiadowej?
- Jak zawsze – uśmiechnął się, a odchodząc jeszcze mi pomachał.
* * *
Bez większych problemów, nie licząc oczywiście tłumów na korytarzu, dotarłam pod salę nr136. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie mały tłumek na przodzie pomieszczenia. Mało mnie interesowały klasowe sprawy czy też spory, wolałam być raczej z boku i wszystko obserwować niż w tym uczestniczyć. Udałam się więc na swoje stałe miejsce, ostatnią ławkę przy oknie, rozpakowałam plecak nie zwracając uwagi na wciąż trwające zamieszanie. Postanowiłam wykorzystać pozostały czas na powtórzenie wiadomości z ostatniej lekcji, niestety, nieustający hałas mi to uniemożliwiał. Cicho westchnęłam i wywróciłam oczami, na całe szczęście zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec przerwy. Lecz ludzie stojący pod tablicą zdawali się w ogóle go nie zauważyć, tak bardzo pochłonięci byli tym o czym obecnie rozmawiali. Dopiero gdy do klasy weszła nasza wychowawczyni, panna Davies, najwyraźniej bardzo poruszona całą tą sytuacją przemówiła z wyraźnym grymasem na twarzy:
- Ależ co to ma znaczyć to zgrupowanie na środku klasy?! Natychmiast proszę wrócić do ławek, chyba, że chcecie wystraszyć nowego ucznia!
Nowego ucznia? Na początku drugiego semestru? Chyba się przesłyszałam. Sama nie wiem dlaczego mnie to tak zdziwiło, może dlatego, że naprawdę rzadko w połowie roku szkolnego pojawiali się u nas nowi, a może dlatego, że ta osoba wzbudziła takie zainteresowanie klasy.
Ludzie niechętnie udali się na swoje miejsca umożliwiając mi zobaczenie owego nowego ucznia. Chłopak opierał się o ławkę zwrócony w moją stronę tyłem, chociaż już stąd mogłam dostrzec jego szerokie ramiona i imponujący wzrost. Omawiał coś z panną Davies, na jej twarzy gościł szeroki uśmiech a ona sama wydawała się kokietować swojego rozmówcę. Fuj. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
Kiedy skończyli rozmawiać zwrócili się w stronę uczniów a ja mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Miał na sobie czarną koszulkę i spodnie tego samego koloru oraz czerwone znoszone Conversy.
Słyszałam jak wiele dziewczyn wstrzymało oddech gdy z obojętnym wyrazem twarzy omiatał klasę, gdy jego wzrok zatrzymał się na mnie ,prawie niezauważalnie się uśmiechnął a ja zamarłam. Już go poznaję, to właśnie on zajął moje miejsce na matematyce. Teraz sama sobie się dziwiłam jak mogłam wcześniej nie zwrócić uwagi na jego niezwykły wygląd. Ciemne loki ułożone starannie do góry, zielone, duże oczy które właśnie teraz skanowały moją twarz pod wachlarzem gęstych rzęs. I usta. Tak, jestem pewna, że jeszcze w życiu nie widziałam równie czerwonych ust u chłopaka. Kiedy tak przyglądaliśmy się sobie, moją uwagę zwrócił piskliwy głos wychowawczyni:
-Kochani jak więc widzicie, witamy w klasie nowego kolegę – mówiła z szerokim uśmiechem na twarzy – mam nadzieję, że przyjmiecie go ciepło tak aby dobrze poczuł się w naszej klasie.
-Już ja zadbam o to aby poczuł się dobrze – usłyszałam przebiegły szept Kate Wilson, klasowej suki, a zaraz po nim nastąpił cichy chichot jej i jej przyjaciółki Anabel. Zdenerwowało mnie to tak, że prychnęłam na tyle głośno by mogły mnie usłyszeć.
– No! Może się przedstawisz i powiesz coś o sobie? –Nauczycielka zachęcała go .
Na twarzy chłopaka widać było zażenowanie tą całą sytuacją, jednak po chwili odchrząknął i zaczął mówić:
-Nazywam się Harry Styles, i tydzień temu sprowadziłem się wraz z rodzicami do miasta. – powiedział niskim, zachrypniętym głosem i wyglądało, że na tym kończy się jego wypowiedź.
Pani Jenkins wydała się być tym niezadowolona, ale nic nie powiedziała tylko nakazała mu wybrać sobie miejsce. W myślach modliłam się o to, że nie przyjdzie mu do głowy usiąść obok mnie bo wiedziałam, że przy nim nie będę w stanie skupić się na zajęciach.
Powolnym krokiem ruszył w stronę ławek, a każda dziewczyna, dosłownie każda miała nadzieję, że to właśnie obok niej wybierze miejsce. Ku ich wielkiemu rozczarowaniu i na moje nieszczęście Harry postanowił usiąść przede mną i to w ten cudowny sposób, że mogłam oglądać jego profil a on chociaż przy najmniejszym przechyleniu mógł na mnie zerknąć. Przy tak niewielkiej odległości mogłam wyczuć jego mocne perfumy które kompletnie mnie omamiły. Dla odwrócenia od nich uwagi zaczęłam wąchać rękaw własnego swetra i skupiłam się na tym co mówiła nauczycielka.
____________________________________________________________________________________
Mamy trzeci rozdział:) Bardzo proszę jeżeli to czytacie i Wam się podoba to komentujcie i udostępniajcie, sama w sumie nie wiem jak ten blog może dotrzeć do innych w jakiś inny sposób ;__;
W następnym rozdziale będzie już akcja z Harrym;3 i dodam go prawdopodobnie jutro :***
Chyba już nie muszę pisać że super opowiadanie ale napisze :D SUPER OPOWIADANIE ;) pisz dalej bo masz talent :* I jak zwykle zapraszam do mnie na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zawsze-tam-gdzie-ty-opowiesc-o-1d.blogspot.com/?m=1
Proszę o komentarz :D
Jeeej, całkiem ciekawie się zaczyna! Z przyjemnością będę czytać kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńhttp://better-than-woords.blogspot.com/ zapraszam do mnie w wolnej chwili :)
na jej nieszczęście? jeszcze kiedyś będzie mu dziękować za to, że usiadł przed nią :D
OdpowiedzUsuńhttp://fearless-fanfiction.blogspot.com/ - zapraszam :)