Rozdział 1
Wieczorny chłody wiatr rozdmuchiwał moje włosy a uliczne latarnie oświetlały uliczkę ciepłym pomarańczowym światłem. Lubiłam spacerować o tej porze, zwłaszcza, że jak na połowę listopada było całkiem ciepło. Nigdy nie rozumiałam niepokoju mojej mamy związanego z chodzeniem po zmroku, dopóki przemieszczałam się po znajomej okolicy pora dnia nie robiła mi dużej różnicy. Jednak po wieloletnim nawoływaniu o ostrożność, nauczyłam się chodzić z przekonaniem, że każdy mężczyzna w zasięgu mojego wzroku ma zamiar zgwałcić mnie a potem z premedytacją zostawić wykrwawiającą się w jakiś krzakach… Wiem, wiem trochę wyolbrzymione, ale nie winię mamy za nadopiekuńczość, zwłaszcza po tym jak w miejscowej telewizji poinformowano o tym, że w naszej dzielnicy może ukrywać się poszukiwany przez policję zboczeniec. Uważam więc, że jej obawy były całkiem słuszne.
Na ulicy było całkiem pusto więc mogłam się oddać przyjemności wolnego spacerku. Wcale nie śpieszyło mi się do domu, zważając na to że droga ze studia do niego zajmowała mi nie całe 10 minut. Zaraz uderzyło mnie poczucie winy. Cholera. Jak mogłam zapomnieć o jutrzejszym sprawdzianie z matematyki? Gratulacje Chole, kolejna dwója do kolekcji, rodzice się ucieszą nie ma co. Przełożyłam torbę przez ramię i momentalnie przyspieszyłam krok.
Gdy znalazłam się pod klatką, nacisnęłam szósty numer mieszkania. Domofon odebrał nikt inny jak mój ojciec.
-Co tak długo?! – Wyglądało na to, że był podpity. Cholera.
-Możemy porozmawiać jak wejdę do domu? – Zapytałam znacznie pewniej niż się czułam.
Nie usłyszałam odpowiedzi jedynie dźwięk otwieranych drzwi. Coś musiało się stać, bo on rzadko pił bez przyczyny. Co prawda zdarzało się to coraz częściej a powodem tego była jego praca. Tak. Trzymałam się tego jak koła ratunkowego jednak ostatnio traciłam to przekonanie.
Głośno westchnęłam i ruszyłam w górę schodów z nadzieją na to że zdołam się jeszcze pouczyć. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam dobrze mi znane, drewniane drzwi. Nic nie usłyszałam, więc powoli zaczęłam zdejmować kurtkę i buty. Zajrzałam do salonu gdzie zobaczyłam ojca śpiącego na fotelu, z puszką w jednej ręce a z pilotem w drugiej. Jedyne źródło światła w pokoju pochodziło od włączonego telewizora. Podeszłam na palcach do chrapiącego taty i delikatnie próbowałam wysunąć mu z dłoni pilot, gwałtownie się poruszył a serce stanęło mi w gardle. Po chwili ponownie ułożył się w fotelu i znów mogłam dosłyszeć, cichsze niż przedtem pochrapywanie. Odetchnęłam z ulgą, po czym wyłączyłam odbiornik i skierowałam się w stronę kuchni. Na stole leżała mała złożona karteczka, podeszłam do niej i zaczęłam czytać:
„Kochanie, mam dzisiaj nocny dyżur, w lodówce na dolnej półce jest obiad.
MAMA”
Ucieszyłam się na samą myśl o jedzeniu, więc szybko pokonałam odległość dzielącą mnie od lodówki i zajrzałam do środka na wcześniej wyznaczone miejsce. Pusto. Przeszukałam półki raz jeszcze ale również bez skutku. Zdezorientowana rozejrzałam się po kuchni, na blacie w rogu zobaczyłam pusty pojemnik po owym posiłku. Wywróciłam oczami, odłożyłam go do zlewu i ponownie zerknęłam w stronę lodówki. Wcale nie miałam ochoty niczego sobie przygotowywać więc otworzyłam jedną z szafek i wyjęłam paczuszkę czekoladowych ciasteczek po czym ruszyłam zadowolona w stronę swojego pokoju.
Rzuciłam opakowanie na łóżko i zaczęłam przebierać się w dresy. W międzyczasie zerknęłam na zegarek, 21:05 zostało mi jeszcze trochę czasu. Wyciągnęłam z plecaka podręczniki i szybko zabrałam się za pracę domową co jakiś czas podjadając ciastka.
Po około godzinie udało mi się uporać ze wszystkimi zadaniami, zadowolona z siebie udałam się do łazienki.
Kiedy wyszłam spod gorącego prysznica nie miałam już siły na nic, po prostu weszłam pod kołdrę i ułożyłam się wygodnie, aby po chwili całkowicie odpłynąć.
* * *
Z płytkiego snu wybudził mnie odgłos tłuczonego szkła dochodzący zza drzwi. Zaspana, nie do końca potrafiłam ocenić sytuację. Dopiero kolejny upadający przedmiot spowodował, że wyskoczyłam z łóżka jak oparzona. Co do cholery się tam dzieje? W ciemnościach spróbowałam wymacać dłońmi jakiś ciężki przedmiot, niestety bez skutku. Zaklęłam pod nosem, wiedziałam, że jeśli zapalę światło mogłabym zwrócić uwagę ewentualnego włamywacza więc moje możliwości obrony były całkiem ograniczone. Nagle mnie olśniło. Podbiegłam do szafy i wyjęłam plastikowy pistolet na wodę który wyglądał jak prawdziwa broń. Miejmy nadzieję, że nasz włamywacz nie jest zbytnio inteligentny. Na wszelki wypadek za pasek od spodenek włożyłam nożyczki, tak jak to widziałam na filmach kryminalnych i powoli ruszyłam w stronę uchylonych drzwi. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi gdy na palcach przemierzałam korytarzyk z pistoletem w obu rękach. Na chwilę stanęłam by ocenić sytuację i dopiero kolejny dźwięk upewnił mnie, że nieproszony gość znajduje się w kuchni.
O nie, wara od mojego jedzenia.
Wyskoczyłam z wyciągniętą przed siebie bronią i… w tym momencie go zobaczyłam. Siedział na podłodze, oparty o jedną z szafek. Dookoła walały się kawałeczki szkła, a on trzymał się za krwawiącą rękę i patrzył się na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- Och, tatusiu… - ukucnęłam przy nim i zaczęłam oceniać szkody. Najwyraźniej w szafce szukał czegoś do picia. Podeszłam do jednej z nich wyciągnęłam szczotkę i szufelkę.
- Patrz tylko co narobiłeś – odezwałam się do niego z wyrzutem a on tylko się na mnie patrzył, tym swoim zamglonym wzrokiem i nic nie mówił.
Gdy tylko uporałam się z bałaganem, nakazałam ojcu nigdzie się nie ruszać, a sama udałam się do łazienki w poszukiwaniu apteczki. Znalazłam ją na górnej półce nad umywalką i szybko wróciłam do kuchni. O dziwo nadal tam siedział. Nie zwlekając dłużej zaczęłam oglądać poranioną rękę. Nic poważnego, z pewnością sobie z tym poradzę. Gdy obmywałam rany tata nic nie mówił tylko z uwagą przyglądał się każdemu mojemu ruchowi i posłusznie robił to co mu kazałam. W końcu się odezwał:
- Możesz mi powiedzieć co zamierzałaś zrobić z tym pistoletem?... –Zapytał bełkotliwie a ja tylko wywróciłam oczami. Wiedziałam, że jest w takim stanie, że mało rzeczy jest w stanie wyprowadzić go z równowagi więc zaryzykowałam:
- Mógłbyś mi człowieku odpowiedzieć, co ty do chuja robisz ze swoim życiem?! – nie spodziewał się takiej reakcji z mojej strony, bardzo wysoko uniósł swoje ciemne brwi – Czy ty naprawdę nie zauważasz tego, że oprócz siebie niszczysz również mnie, mamę? Czy naprawdę uważasz, że nie masz dla kogo żyć? – patrzył się na mnie szeroko otwartymi oczami, więc kontynuowałam – Przecież dobrze wiesz, że jeśli masz jakiś problem możesz przyjść do nas i wszystko nam powiedzieć. Czasami… czasami mam wrażenie, że alkohol jest ważniejszy od twojej rodziny, ode mnie… - na końcu głos mi się załamał a pojedyncza łza spłynęła po policzku.
Wyglądał na zagubionego człowieka, mogłabym nawet powiedzieć, że był przestraszony. Wyciągnął wolną rękę i delikatnie wytarł moją łzę, lecz w jej ślad poszły następne i po chwili wybuchłam regularnym płaczem.
Tata przygarnął mnie do siebie i usadowił na swoich kolanach, a ja wcale nie protestowałam. Nawet wtedy gdy zaczął kołysać mnie w ramionach nie odepchnęłam go, tylko cichutko łkałam wtulona w jego pierś. Co chwilę cicho przepraszał, błagał o przebaczenie i obiecywał zmianę.
Trwaliśmy tak przez długą chwilę, gdy poczułam się senna musiałam wstać, nie mogłam przecież ryzykować tego, że ojciec próbowałby mnie przenieść. Odprowadziłam go do salonu na kanapę, gdyż szczerze wątpiłam w to, że mama będzie chciała z nim spać.
Na odchodne spojrzałam na podświetlany zegar który bezlitośnie wskazywał 5:15. Wpół żywa udałam się do swojego pokoju z nadzieją, że 2 godziny snu w zupełności wystarczą.
Leżąc odwrócona do ściany myślałam o tym co mówił tata, o tym jak obiecywał, że to już więcej się nie powtórzy. Ale ja nie byłam głupia, i już na tyle znałam ludzi by wiedzieć, że obietnice nie zawsze zostają dotrzymane.
_________________________________
Tak więc mamy pierwszy rozdział ^^. Akcja będzie się rozkręcać dosyć wolno ale ja nawet nie lubię jak wszystko dzieje się szybko.
Ps. Proszę o szczere opinie;)
Pięknie ;) napewno będę czytać :) nie przejmuj się brakiem komentarzy czy liczbą wyświetleń z czasem będzie przybywać :) mi też narazie nie idzie najlepiej ale się nie poddaje i piszę dalej ;* Zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńhttp://zawsze-tam-gdzie-ty-opowiesc-o-1d.blogspot.com/?m=1
Bardzo Ci dziękuję:) ja również wpadnę na Twoje opowiadanie;)
Usuń